Tytuł oryginalny: The Book Thief
Reżyser: Brian Percival
Scenariusz: Michael Petroni
Gatunek: Dramat, Wojenny
Produkcja: Niemcy, USA
Data premiery: 3 października 2013 (świat), 31 stycznia 2014 (Polska)
Liesel jest 9 - letnią dziewczynką, która przed wybuchem II wojny światowej trafia do rodziny zastępczej. Niestety pierwsze dni w nowym otoczeniu okazują się być dla niej bardzo trudne między innymi przez swoją surową matkę oraz tęsknotę za niedawno zmarłym bratem. Dziewczynka trafia do szkoły gdzie staje się obiektem pośmiewiska, ponieważ nie potrafi, ani pisać ani czytać. Na szczęście z pomocą przychodzi jej Rudy - kolega ze szkoły oraz przybrany ojciec, który uczy dziewczynkę czytać i pisać. Tak rozwija się ogromna pasja Liesel.
Film zrobił na mnie ogromne wrażenie, już od samego początku. Wynika to z tego, że narratorem jest nie kto inny jak Śmierć, której co prawda nie widzimy, ale słyszymy jej pełne grozy i powagi słowa, które już od samego początku zwiastują, że nie będzie to opowieść o sielankowym życiu.
Towarzysząc Liesel w jej przygodach widzimy jaka była sytuacja Niemców w czasie II wojny światowej. Dopiero dzięki "Złodziejce książek" dogłębnie zdałam sobie sprawę z tego, że nie wszyscy zgadzali się z ideologią Hitlera. Można to zauważy poprzez to, że przybrana rodzina dziewczynki daje schronienie jednemu z Żydów, narażając się w ten sposób swoje życie. Mimo to najbardziej zdziwiło mnie to kiedy zobaczyłam niemieckie dzieci, które nie rozumiały dlaczego nie wolno kibicować czarnoskóremu sportowcowi oraz z jakiego powodu są palone książki. Przez cały czas byłam przekonana o tym, że skoro od najmłodszych lat wpajano im to co powinni robić, to właśnie w taki ślepy sposób będą postępować. Co też doskonale pokazuje, że nikt nie rodzi się zły. To ludzie przez własne wybory, czy też wpływy innych postępują niemoralnie.
Liesel mimo tego, że na początku ma małe problemy w szkole okazuje się być nadzwyczaj inteligentną dziewczynką. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że świat, który ją otacza nie jest idealny. Oczywiście muszę wspomnieć o fenomenalnej grze aktorskiej Sophie Nelisse, czyli odtwórczyni głównej roli, której idealnie udało się stworzyć uroczą i wiarygodną postać.
Bardzo w pamięć zapada przybrana matka dziewczynki Rosa (Emily Watson), która jest niezwykle żywiołową i surową kobietą, która w połowie zmienia się na lepsze. Natomiast bardzo przywiązałam się jej męża Hansa, który od samego początku służył pomocną dłonią dziewczynce, a ponadto okazał się być wspaniałym przyjacielem.
Jednak to zakończenie powaliło mnie na kolana i sprawiło, że zaczęłam płakać jak bóbr. Widać, że każdy szczegół został doskonale dopracowany, a przede wszystkim ostatnia scena, ponieważ zawarta została w niej sentencja, której nie zapomnę do końca życia.
Jedno jest pewne. "Złodziejka książek" to nie film, który przedstawia idealne życie. To chwytająca za serce historia o dorastaniu w ciągłym strachu i podporządkowywaniu się surowym zasadom.
Zapomniałabym wspomnieć, że film powstał na podstawie książki o tym samym tytule autorstwa Marcusa Zusaka. Jeśli tylko uda mi się ją przeczytać to na blogu na pewno pojawi się recenzja.
Ogólna ocena: 10/10
__________________________________
Hej ;)
Zapewne większość z was już o mnie zapomniała, albo jest śmiertelnie obrażona z powodu mojej długiej nieobecności. Nie będę wam po raz kolejny tłumaczyć dlaczego jest tak, a nie inaczej. Powiem tylko w skrócie, że końcówka października była dla mnie na prawdę szalona, a listopad zapowiada się jeszcze gorzej. Dlatego już z góry przepraszam za to, że posty będą pojawiać się jeszcze rzadziej niż zwykle, ale nic nie mogę na to wszystko poradzić. Jednak jedyną pewną rzeczą jest to, że w grudniu wszystko się uspokoi, dlatego będę miała odrobinę więcej czasu dla was ;)
Pozdrawiam :*
Nie martw się kochana. Ja też mam szalony czas i czytam przez to naprawdę mało i utrzyma się to pewnie do przerwy świątecznej. Co do książki zgadzam się z tobą pod każdym względem, po prostu genialna!
OdpowiedzUsuńBuziaki!
www.filigranoowa.blogspot.com
Ja czytałam książkę, a za film się jeszcze nie zabrałam... Ale skoro tak dobre wrażenie zrobiła na tobie ekranizacja, to koniecznie przeczytaj książkę! Pomysł, by narratorem uczynić śmierć - genialne!
OdpowiedzUsuńKsiążka wzruszająca i poruszająca, muszę obejrzeć film! :P
Mam w planach i książkę i film. W takiej kolejności ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą książkę :)
OdpowiedzUsuńNa pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę :)
Na filmie byłam w kinie i zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Na mnie ani ksiązka ani film nie zrobiły dużego wrażenia. Ciekawa, ale nic specjalnego dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :) Przy gorącej herbacie